sobota, 27 września 2014

Rozdział 10

Kolejne dni października przeminęły jak z procy. Nadszedł jedenasty miesiąc roku, a wraz z nim chłodne dni i noce. I to bardzo, ponieważ już 23 listopada spadł pierwszy śnieg.
-Ciociu, ciociu! Patrz! - mały Alex zawołał z salonu. Wstałam od swojego biurka i pomaszerowałam do salonu, gdzie maluch stał przy oknie balkonowym i spoglądał na ogród. Odsunęłam bardziej firankę, po czym ukucnęłam za jego plecami. - Śnieg pada! - cieszył się niesamowicie bardzo. Kocha tą porę roku i uwielbia bawić się w białym puchu. Lepić bałwany, rzucać śnieżkami oraz robić aniołki. Przy tym jest zadowolony, jak nigdy. Skoro zaczął padać śnieg, to znaczy, że powoli zaczynać będzie się świąteczna atmosfera. Kupowanie składników na dwanaście potraw świątecznych, prezentów, wyjazdy rodzinne, dekorowanie domów w środku, jak i na zewnątrz. Mam nadzieję, że Harry i Niall nie spalą w całej okolicy bezpieczników, podłączając kolorowe światełka, które mają wisieć na dachu...
-Czy wy to widzicie?! - krzyknęła Rose, zbiegając z góry, prawie potykając się o własne nogi. - Śnieg pada! - była cała uradowana z tego powodu. Tak, jak jej syn, uwielbia zimę. Od jakiegoś czasu, bo gdy miała piętnaście, czy tam szesnaście lat, nienawidziła tej pory roku. Wzięła swojego potomka na ręce i wyjrzała przez okno. Alcio przyłożył nos oraz swe małe dłonie do szkła, a tym samym szyba się zaparowała. Spędzili tak resztę wieczoru. Wróciłam do swoich zadań, które przerwałam parę minut temu.


*Oczami Rose*

-Idziemy na dwór, zobaczyć go z bliska? - zapytałam mojego syna. Pokiwał ochoczo głową, więc szybko ubraliśmy kurtki, buty, szale oraz czapki, a następnie ruszyliśmy do ogrodu. Oświeciłam wcześniej światło na werandzie, by cokolwiek zobaczyć, ponieważ nadchodzi wieczór, a wraz z nim niebo ściemnia się. Maluch ostrożnie zszedł ze schodów i stanął na miękkiej trawie, która zaraz będzie pokryta białą kołdrą. Znalazłam się obok niego, spoglądając w górę. Wyciągnęłam rękę do przodu, próbując złapać chodź jeden płatek śniegu. Poczułam jak pojedyncze, zimne kropelki osiadając na mojej dłoni. Alex próbował złapać go językiem i zjeść. Wyglądało to naprawdę zabawnie, a zarazem uroczo. Kręcił się gdzie popadnie, o mało co nie tracąc równowagi. Napawaliśmy się tą pogodą, lecz stwierdziliśmy, że zaczynamy marznąć. Wróciliśmy do domu i z powrotem oglądaliśmy wszystko przez okno.

*Oczami Victorii*

Kończy się listopad, za kilka dni nastąpi grudzień. Zbliżają się mikołajki, więc przydałoby się kupić prezenty dla Alex'a, Oscar'a oraz Chris'a. Udałyśmy się z Rosalie do Leadenhall Market w dzielnicy CIty. Spacerowałyśmy kolejno między sklepami, oglądając wystawy. Jest mnóstwo świetnych zabawek dla dzieci, ale i tak musimy znaleźć te najlepsze. Znalazłyśmy dla małego Tomlinson'a i Swartz'a, lecz dla Horan'a jeszcze nie. Postanowiłyśmy chwilę odpocząć, dlatego usiadłyśmy przy stoliku jednej z wielu mniejszych restauracji, które się tutaj znajdowały. Zamówiłyśmy gorącą czekoladę, a dla zabicia czasu rozmawiałyśmy na każdy temat, jaki nam ślina na język przyniosła. Poczułam duże dłonie, zakrywające moje oczy.
-Zgadnij kto to. - szepnął mi do ucha. Od razu się uśmiechnęłam, bo wiedziałam, że to Harry.
-Mój mężuś. - odpowiedziałam najsłodziej, jak tylko potrafiłam. Odsłonił moje oczy, złożył na moich ustach krótki pocałunek. Usiadł obok mnie i splótł nasze palce, bawiąc się nimi. - Wypuścić was dwie na zakupy, to nawet na obiad nie wrócą. - zaśmiał się, a my z nim.
-Nie możemy znaleźć prezentu dla Alex'a. Tak, to byśmy już były w domu. - odpowiedziała trochę przybita brunetka. Ona też jest tym zmęczona. Odzwyczaiłyśmy się od chodzenia po galerii godzinami. Parę lat temu, to tak spędzałyśmy większość naszego czasu. 
-Znalazłem już, więc nie musicie się trudzić. - pokazał nam torbę, w której była mała replika zabytkowego samochodu z XIX wieku. Nasz bratanek kolekcjonuje takie rzeczy i na pewno ucieszy się z prezentu.


***

Rutyna. Dzień w dzień to samo. Czyli wstaję, idę do łazienki, potem na śniadanie, trochę popracuję, zajmuję się Alex'em w międzyczasie, robię obiad, przychodzą Horan'owie i Harry, oglądamy film, a następnie idziemy spać. Nudne, co? Może Harry miał rację? Może czas coś zmienić? Przeprowadzić się i zacząć własne życie, nie opierające się na mojej przyjaciółce i jej rodzinie? Nie. W ciąży zawsze przychodzą mi dziwne pomysły do głowy. Nadszedł wieczór, a ja miałam ochotę się przewietrzyć. Ubrałam się ciepło, by nie zmarznąć, po czym wyszłam z domu. Skierowałam się do pobliskiego parku. Przechodziłam obok skateparku. Kiedyś, jak tędy przechodziłam z Alex'em, powiedział mi, że chce jeździć na deskorolce. Usiedliśmy na ławce i oglądaliśmy nastolatków jeżdżących na deskach i BMX'ach. Był tak zafascynowany tym, że spędziliśmy tak dobre dwie godziny. Dzisiaj, nawet o tej porze było tam dużo ludzi. Śmiali się i wygłupiali. Szpanowali przed innymi swoimi umiejętnościami. Niestety nie każdemu szczęście dopisuje i kończy się to złamaniami, albo otarciami. Ocknęłam się i dopiero teraz spostrzegłam, że stałam tak parę minut, wpatrując się w grupkę innych osób. Odeszłam od miejsca rozrywek i zmierzyłam do wyznaczonego przeze mnie celu. Spacerowałam pomiędzy drzewami, podziwiając nocny krajobraz tego miejsca. Co jakiś czas pojawiały się latarnie, dające niezbyt dużą ilość światła. Lekki wiatr kołysał liśćmi drzew, które wydawały z siebie przyjemny dla uszu szum. Od dawna nie byłam tak odprężona, jak teraz.
-Nie proponowałabym spacerów nocnych bez osoby towarzyszącej. - usłyszałam kobiecy głos za swoimi plecami. Gwałtownie się odwróciłam, by spojrzeć, kto to. Niestety ciemność mi to uniemożliwiła.
-Kim jesteś? - zapytałam, coraz bardziej przerażona.
-Domyśl się. - odpowiedziała swym delikatnym głosem, który pamiętam. Nie wiem skąd, ale pamiętam. - Mogę sprawić, że będę twoim problemem. Koszmarem, który będzie ci się śnił każdej nocy. - dodała, a jej głos nabrał tajemniczości. Zaczęłam się cofać, próbując odnaleźć latarnię, by móc spojrzeć na kobietę, która znajduję się przede mną. Przyśpieszyłam kroku, lecz tak, by nie upaść na ziemię. Dopiero, gdy poczułam twardy asfalt pod nogami, pojawiła się również latarnia. Stanęłam na środku okręgu, ale ona pozostała poza nim. - Boisz się? - usłyszałam po mojej lewej stronie. Krąży wokół i się mną bawi.
-N-nie. - zająknęłam się. Prawda taka, że boję się jak cholera i nie wiem, co mam zrobić.
-Doprawdy? Twarda z ciebie dziewczyna. - zachwaliła, a ja przełknęłam głośno ślinę.
-Kim jesteś? - ponowiłam swoje pytanie, zadane chwilę temu. Nieświadomie zaczęłąm bawić się rękawami parki, którą miałam wtedy na sobie. Usłyszałam, jak coś uderza o chodnik. Spojrzałam w dół i zobaczyłam pistolet oraz trzy zużyte naboje do niego. Moje ciśnienie podskoczyło jeszcze bardziej, ponieważ byłam zdezorientowana. Zaczęłam
szybko oddychać.
-Zabójcą. - odpowiedziała krótko. - Tym pistoletem zabiłam lekarza i dwie pielęgniarki. Pamiętasz?
-Suzie... - wyszeptałam. Dziewczyna zrobiła jeden krok do przodu, także teraz mogłam ją ujrzeć w całości.
-Tymi nabojami pozbawiłam ich życia. - wskazała na nie. - Mam również czwarty, który nie jest zniszczony. - spojrzała w moje oczy. Przeszywała mnie swoim zimnym wzrokiem. - Zostawiłaś mnie, a potem sprzedałaś wszystko policji. Sąd obarczył mnie dożywociem, ale ja i tak sobie poradziłam. Nic nie jest mnie w stanie powstrzymać. Zabiłam masę ludzi, by się teraz tutaj znaleźć. - tłumaczyła, nie odrywając ode mnie wzroku. Ja również nie mogłam przestać się patrzyć, bo byłam sparaliżowana. Zaraz mnie zabije. Wiedziałam, że to się dla mnie źle skończy. Jeżeli jej nie pomogę, to ona prędzej, czy później mnie znajdzie i rozprawi ze mną.

3 komentarze:

  1. Świetny *-*
    Czekam na nn ♥
    O Matko ta końcówka :O

    http://dont-say-fanfiction-zayn-malik.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. świetne opowiadanie świetny szablon świetni bohaterowie po prostu bomba :D
    (http://www.wattpad.com/story/23569004-i%27m-sorry-i%27m-not-perfect)
    zapraszam do sb <3

    OdpowiedzUsuń
  3. yeah! Suzie bogiem, Suzie nałogiem :3
    ~~Amon

    OdpowiedzUsuń