Nie mogłam spać w nocy, z powodu mojego kochanego męża. Martwiłam się o niego, gdzie się podziewał tyle czasu. Zeszłam na dół, by się czegoś napić, a tam zastałam Rosalie.
-Nie śpisz? - zapytałam biorąc kubek do ręki.
-A widać bym spała? - zażartowała. Również uśmiechnęłam się pod nosem. W ostatnim czasie, chyba tylko ona potrafi poprawić mi humor. Usiadłam na krześle, obok niej.
-Co mam zrobić? - westchnęłam, bezradnie opierając głowę na ręce.
-Z czym? - ona nie interesuje się sprawami między Niall'em, a Harry'm. Zazdroszczę jej. Nie ma tyle problemów i nie wyrywa sobie włosów z głowy, pod presją.
-Z Harry'm. Przesadza i to bardzo. - może ona coś wymyśli. Kiedyś już wam mówiłam, że zawsze jest ostatnią deską ratunku. Coś szybko po nią sięgnęłam...
-Lepiej będzie, jak zostawimy ich z tym samych. Niall'owi też nie uśmiecha się toczyć wojny ze swoim bratem, więc może wyciągnie do niego pierwszy rękę. - odpowiedziała, a następnie upiła łyk wody cytrynowej. Nie jestem do końca pewna, obydwaj są uparci. Jak każdy w tym domu. Możliwe, że ani jeden, ani drugi nie będzie chciał się odezwać, tylko ich drogi się rozejdą.
-Ale Harry powiedział, że on nie jest jego bratem... - wspomniałam po chwili, drapiąc się po głowie. Rose wyszczerzyła na mnie oczy, jakby pierwszy raz zobaczyła swoich idoli na ulicy Londynu.
-Że co powiedział? - zakrztusiła się swoim zimnym napojem, kiedy zadała mi pytanie. Potwierdziłam jej tylko i odwróciłam wzrok na ścianę.
-Nie wiedziałaś? - pokręciła przecząco głową, dalej nie mogąc uwierzyć w to, co przed chwilą jej powiedziałam. Miałam podobną reakcję, nie dziwię się jej. Zastanawia mnie tylko jedno. Dlaczego Harry się tak zachowuje? Co się do tego przyczyniło, co się stało? Myślałyśmy nad tym bardzo długo, lecz na nic nie znalazłyśmy potwierdzenia. Moja przyjaciółka poszła spać, a ja zostałam w salonie przeglądając album z naszymi zdjęciami. Wszyscy byliśmy na nich szczęśliwi, uśmiechnięci. Oczy zdradzały jedynie radość, nic poza tym. Fotografie uwieczniały wszystkie nasze wspomnienia, które trzymamy również w naszej pamięci. Pierwsze, wspólne zdjęcie w Nando's. Grupowe selfie. Wakacje w Ameryce. Pierwszy dzień na studiach. Moja ciąża. Święta. Ślub Niall'a i Rosalie. Ciąża Rose. Kilkudniowy Alex. Jego pierwszy krok. I masa innych świetnych zdjęć. Żadne nie wskazywało na to, że coś dzieje się nie tak. Mogłabym powiedzieć, że stało się to z dnia, na dzień. Ale nie powiem tego, bo nie jestem pewna. Może stało się coś, co najzwyczajniej w świecie przeoczyłam. Jakiś moment, do którego stałam odwrócona plecami. Skończyłam przeglądać i siedziałam. Tak po prostu. Słyszałam tylko, jak cicho chodzi zegar. Za oknem mrok, żaden samochód nie przejechał ulicą. Tykanie zegara zagłuszyły klucze otwierające drzwi frontowe. Udałam się do przedpokoju, gdzie zobaczyłam Hazzę. Oparłam się o barierkę schodów i obserwowałam każdy jago ruch, nawet ten najmniejszy. Nie jest zdenerwowany, tylko wyluzowany. Nie jest pijany, ani na haju. Jest taki, jak jeszcze kilka tygodni temu. Normalny. Ściągnął swój czarny płaszcz oraz buty, które karzę mu wymienić od dobrego roku. Chodzi w nich cały czas... Podszedł do mnie i kładąc jedną dłoń na mojej talii, ucałował mój policzek. Następnie odsunął się ode mnie i poszedł w swoją stronę. Nie bardzo pojmuję jego zachowanie. Raz na mnie krzyczy i jest wściekły, a w innym momencie traktuje mnie jak księżniczkę. Pomaszerowałam jego śladami, czyli do sypialni.
-Wyjaśnisz mi, dlaczego chcesz się wyprowadzić? - zaczęłam spokojnie, nie chcę wszczynać kolejnej kłótni.
-Wolisz Nowy Jork, Los Angeles, czy San Francisco? - odwrócił się do mnie, lekko uśmiechnięty. - Osobiście wolę drugą opcję.
-Londyn. - odpowiedziałam krótko. Powiedziałam, że nigdzie się nie wyprowadzam.
-Ehh... Musimy coś zmienić.
-Nic nie musimy. To tobie się coś nie podoba. - usiadłam obok niego, na łóżku.
-Chcę się usamodzielnić i mieć spokój, kiedy wracam do domu. Ciszę i moją żonę. - objął mnie ramieniem, a ja odruchowo wtuliłam się w jego tors. - Nie musimy wyprowadzać się z Londynu, tylko z tego domu. - dopowiedział, kiedy bawił się moimi włosami.
-I to było powodem takich kłótni? Wiesz ile osób zraniłeś swoimi podłymi słowami? - odsunęłam się od niego, by spojrzeć mu w oczy, w których nie widziałam zbyt wiele.
-Praca w biurze nigdy mnie nie kręciła. Zabrała mi jedynie najlepsze lata mojej młodości.
-Mówisz, jakbyś był starym dziadkiem. - zaśmiał się na dobór moich słów.
-Może. Ale jakby nie było, Bobby i Maura nie są moimi biologicznymi rodzicami. - spoważniał, a chwilę potem położył się. Poklepał miejsce obok, bym również się położyła. Kiedy zajęłam miejsce obok niego, dziwnie się czułam. Nie do końca wiem, czemu.
-Dlaczego tak o nich mówisz? Oni oddali dla ciebie wszystko. Wychowali cię. - dopytywałam. Może to jest sednem jego poczynań?
-A dlaczego ty odrzuciłaś od siebie rodziców, gdy dowiedziałaś się, że nie są oni prawdziwi? - odpowiedział pytaniem.
-Nie wiem...
-Właśnie, ja też nie.
-Może. Ale jakby nie było, Bobby i Maura nie są moimi biologicznymi rodzicami. - spoważniał, a chwilę potem położył się. Poklepał miejsce obok, bym również się położyła. Kiedy zajęłam miejsce obok niego, dziwnie się czułam. Nie do końca wiem, czemu.
-Dlaczego tak o nich mówisz? Oni oddali dla ciebie wszystko. Wychowali cię. - dopytywałam. Może to jest sednem jego poczynań?
-A dlaczego ty odrzuciłaś od siebie rodziców, gdy dowiedziałaś się, że nie są oni prawdziwi? - odpowiedział pytaniem.
-Nie wiem...
-Właśnie, ja też nie.
*Oczami Harry'ego*
Co miałem jej odpowiedzieć? Przecież kolejny raz jej nie okłamię. Ostatnimi czasy namieszałem w swoim życiu. Aż za bardzo. Odwróciłem się od brata i rodziców, żony. Na dodatek odbiło się na Rose i Alex'ie, a przecież oni niczemu nie zawinili, nie mają z tym nic wspólnego. Skrzywdziłem najbliższych i w końcu to sobie uświadomiłem. Jestem kompletnym idiotą...
-Vicki... - pogłaskałem dziewczynę leżącą na moim torsie. - Wybacz mi, proszę.
-Musisz wrócić do siebie i przeprosić resztę.
-Obiecuję, że to zrobię, ale ja potrzebuję żebyś ty mi wybaczyła. - powiedziałem szczerze.
Ona jest całym moim życiem, nie poradzę sobie bez niej.
-Wybaczam ci. - odpowiedziała kilka minut później. Kamień spadł mi z serca, kiedy usłyszałem te dwa słowa. Nawet nie chcę myśleć, co by się stało, gdyby mi nie wybaczyła. Jednym palcem, delikatnie podniosłem jej podbródek, by posmakować ust blondynki. Dawno tego nie robiłem. Ten pocałunek był idealny, jak ten 14 lutego 2014 roku. Znowu dostałem szansę. Wtuliła się we mnie jeszcze bardziej, a ja objąłem ją swoimi ramionami, jakby zaraz miała się rozpłynąć. Ucałowałem jej czoło na dobranoc, po czym zasnąłem.
***
Szukałem rano Niall'a po całym domu, ale dowiedziałem się od jego żony, że jest w pracy. Postanowiłem nie czekać, aż wróci do domu, tylko pojechałem do Horan International Corporation. Kiedy wszedłem do biura, wszystkie pary oczu zostały skierowane na mnie. Moje odejście chyba nie ograniczyło się tylko do rodziny... Nie rozmawiając z nikim, wszedłem do windy, a następnie skierowałem na piętro, które jeszcze miesiąc temu odwiedzałem codziennie. Bez pukania otwarłem drzwi do mojego dawnego gabinetu. Mojego biurka i reszty rzeczy już tam nie ma. Za to na środku jest miejsce pracy Niall'a. Siedział przy komputerze, a w między czasie rozmawiał z kimś przez telefon.
-Zajęty jestem. - powiedział, kiedy odsunął na chwilę telefon od ucha. Nie jest pozytywnie do mnie nastawiony, ale postanowiłem sobie z tego nic nie robić, więc po prostu usiadłem na jednym z dwóch foteli przed jego biurkiem. Kiedy skończył rozmawiać, popatrzył na mnie z deka zirytowany.
-Czego chcesz, przecież już tu nie pracujesz. - warknął.
-Ciebie też miło widzieć, bracie. - odpowiedziałem zadowolony. Postanowiłem dzisiaj zawalczyć o ponowne zaufanie mojego przyrodniego brata, więc dotrzymam obietnicy.
-Podobno nie jesteśmy braćmi... - westchnął cicho i odwrócił swój wzrok na komórkę, ponieważ przyszła mu wiadomość tekstowa.
-Dobra, wiem, że masz teraz do mnie uraz. Zachowałem się jak idiota.
-Nie tylko zachowałeś, ty jesteś idiotą. - przerwał mi w połowie zdania. No dobra, ma rację, jestem idiotą. Sądzę, że to określenie i tak jest za łagodne.
-To też wiem. Ale chciałem cię przeprosić. Za wszystko. Za to co powiedziałem, za to co zrobiłem. Nie powinienem tego tak rozwiązywać, tylko załatwić na spokojnie. A ja jak zwykle zrobiłem wszystko tak, że odbiło się na was. - próbowałem się jakoś wytłumaczyć, ale środnio mi to wychodziło. Zapewne dlatego, że od wyjaśnień był Niall...
-I myślisz, że tak po prostu przyjdziesz i przeprosić? - zaczął robić mi wyrzuty. Trochę go nie poznaję. Zawsze wystarczyło go przeprosić i po sprawie. Ale zawsze to nie teraz.
szczerze, to zawsze bardzo lubiłam twoje rozdzialy, a teraz nic się nie dzieje wgl ;// ale rozumiem, ze nie zawsze latwo jest napisać rozdzial
OdpowiedzUsuń~Vanessa
Słodkie *-*
OdpowiedzUsuńHm, Horan się chyba wkurzył :/
Czekam na nn ♥
http://the-last-two-months-fanfiction.blogspot.com/
Piękny *-* Czekam na następny !! Pisz jak najszybciej <3
OdpowiedzUsuń