Pobiegłam za sanitariuszami, lecz gdy znalazłam się przed drzwiami, zatrzasnęli mi je prosto przed nosem. Próbowałam się tam dostać, niestety na marne. Waliłam pięściami, krzyczałam, a jedyne co uzyskałam, to nie najlepszą opinię wśród ludzi siedzących na krzesłach szpitalnych. Odłożyłam swoje rzeczy na jedno z nich, a na drugim usiadłam. Niecierpliwie wystukiwałam rytm nogą. Kiedy z sali wychodziła jakaś pielęgniarka, zatrzymałam ją prawie siłą. Kobieta odwróciła się do mnie z niemiłym wyrazem twarzy.
-Słucham panią. - odpowiedziała smętnie, jakby miała wszystko gdzieś.
-Co jej jest? - zapytałam z kapką nadziei w głosie.
-Właśnie są robione badania. Proszę spokojnie poczekać. - tak akcentowała ostatnie zdanie, że chyba będzie mi się ono po nocach śniło. Zrezygnowana opadłam z powrotem na krzesło i cierpliwie czekałam. Mijały kolejne minuty, a pielęgniarki wychodziły i wchodziły jak mrówki. Zaraz tutaj nie wytrzymam. Wstałam i już miałam nacisnąć na klamkę, kiedy drzwi się uchyliły, a zza nich wyłonił się jeden z lekarzy, którzy ją zabrali.
-Pani z rodziny? - zapytał łagodnym głosem.
-Tak, szwagierka. - odpowiedziałam zaglądając mu delikatnie przez ramię, by dostrzec Victorię.
-To może pani wejść. - uradowana zabrałam swoje rzeczy i prawie wbiegłam do tej sali. Szybko odnalazłam leżącą na łóżku Vicki, a następnie do niej podeszłam.
-Co się stało? Dlaczego zasłabłaś? - usiadłam na skraju jej łóżka.
-Nie wiem, za chwilę przyniosą wyniki badań. - jej twarz odzyskała może jedną trzecią swojej barwy. Postanowiłam jej nie zamęczać pytaniami, tylko w ciszy czekałyśmy na wyniki. Po około piętnastu minutach przyszedł Liam.
-Cześć, dziewczyny. - przywitał nas z uśmiechem od ucha do ucha. Odwzajemniłyśmy jego gest. - Mam dla was dobrą wiadomość. Znaczy zależy, co na ten temat sądzicie. - powiedział podnosząc jedną z kartek, by spojrzeć na tekst pisany drobnym drukiem. - Z badań krwi wynika, że jesteś w ciąży. - podniósł wzrok na Vicki, która przybrała wyraz zaskoczonej. Jej mina była przezabawna, więc gdy po dłuższym czasie dalej tak wyglądała, zaczęłam się śmiać, a Liam wraz ze mną.
-Ale jak to? To niemożliwe. - otrząsnęła się i zaczęła zaprzeczać.
-Możliwe. Nawet powiem ci, że to już czwarty miesiąc. - chyba pożyczę śliniak od mojego syna, bo zbyt często się opluwam. Jakim cudem? Ona czwarty, ja trzeci, a u żadnej brzucha nie widać. Zapytałam o to. - U ciebie tak po prostu jest. Płud jest mały, nie osiągnął jeszcze dużego rozmiaru. Natomiast u Victorii dziecko układa się pod żebrami, dlatego nie widać zmiany. - wytłumaczył. - Niestety jest zagrożenie złamania żeber, jeżeli dziecko będzie się rozwijało zbyt szybko. - dopowiedział już mniej entuzjastycznie, niż zwykle. Vicki nic nie mówiła, była w szoku. Tylko kiwała głową na znak porozumienia i to tyle. - Może chcesz poznać płeć dziecka? - zapytał po krótkiej chwili.
-Nie, nie teraz. - odpowiedziała, gdy przeanalizowała wszystko dokładnie. Od początku, do końca.
-To w takim razie odsyłam cię do domu, bo nie ma potrzeby byś tutaj przybywała. - odszedł, wcześniej mówiąc byśmy zaczekały na korytarzu. Wstałam z łóżka i spojrzałam na blondynkę. Wyciągnęłam do niej rękę, lecz ta nawet nie drgnęła.
-Vic... - machnęłam jej ręką przed oczami. Otrząsnęła się i spojrzała na mnie. - Wstawaj. - podpowiedziałam jej. Wykonała moje polecenie i razem wyszłyśmy na korytarz. Dostałyśmy wypis od Liam'a, po czym wyszłyśmy przed przychodnię. Wsiadłyśmy do mojego samochodu. Przez całą drogę żadna z nas się nie odzywała. Mam nadzieję, że nie będzie chciała usunąć tego dziecka tak, jak za pierwszym razem.
*Oczami Victorii*
Czwarty miesiąc? Od czterech miesięcy jestem w ciąży i o tym nie wiedziałam? To straszne, bo gdyby mi się coś stało, a tym samym dziecku... Z pierwszego dziecka się nie cieszyłam, a przynajmniej nie na początku. Teraz jestem naprawdę szczęśliwa. Może z zewnątrz tego nie widać, bo zachowuję się jak zombie, ale cieszę się. Rose zaparkowała wzdłuż naszej ulicy. Wysiadłyśmy z auta i prawie biegiem znalazłam się w domu. Zrzuciłam z siebie jesienne buty oraz kurtkę, po czym pobiegłam do salonu. Harry akurat stał na środku pomieszczenia, więc skorzystałam i skoczyłam na niego uradowana. Prawie stracił równowagę, ale utrzymał nas. Swoje dłonie umieścił na moich biodrach, jednocześnie okręcając nas wokół własnej osi.
-A co ty taka rozpromieniona, co? - zapytał kiedy stanął w miejscu. Odchyliłam głowę i spojrzałam w jego zielone tęczówki, które tak bardzo kocham.
-Jestem w ciąży. - odpowiedziałam i mocno się do niego przytuliłam. Nie musiałam na niego patrzeć, by wiedzieć, że jest zaskoczony, ale mimo wszystko się uśmiecha.
-Pff... Nie tylko ty w tym domu jesteś w ciąży. Odwróciłam głowę w bok, by spojrzeć na Rose. Opierała się o framugę i z uśmiechem nam przyglądała. Niall, który do tej pory siedział na kanapie wpatrzony w telewizor, podniósł na nią wzrok. Wpatrywał się w nią jak w pizzę z podwójnymi dodatkami, którą ostatnio zamówiliśmy na kolację.
-Że... że ty też jesteś... w ciąży? - wskazał na nią palcem z niedowierzaniem, jąkając się przy tym. Pokiwała radośnie głową w odpowiedzi. - Aha. - spuentował krótko, odwracając się z powrotem do telewizora. Nie skupiał swojej uwagi na lecącym Show, tylko nad czymś myślał. Gwałtownie się podniósł i pobiegł do swojej żony. Zaczął ją ściskać i całować z radości. Nie wiem, o czym rozmawiali i co robili dalej, ponieważ zwróciłam się do Harry'ego.
-Cieszysz się? - zapytałam, oczekując na odpowiedź. Mam nadzieję, że tak.
-Oczywiście, że tak. - potwierdził moje myśli, przez co szeroko się uśmiechnęłam. Zaplotłam palce w jego brązowe loki i zbliżyłam nasze twarze. Pocałunek był długi i namiętny, czyli taki jaki kocham. On tak dobrze całuje... Zawsze się w nim zatracam. Sprawia, że wszystko dookoła się zatrzymuje. - Może pójdziemy na górę? - mruknął wprost w moje usta. Przytaknęłam. Poczułam, jak mnie poprawia na swoich rękach, a następnie rusza w stronę schodów na górę. W sypialni delikatnie odłożył mnie na łóżko i zaczął swoją serię pocałunków. Od moich ust, przez szyję, dekolt, aż do brzucha. Ucałował sam środek i dodał:
-Już cię kocham. - to było urocze. Wodził swymi dużymi dłoniami po całym moim ciele. - A ile ten maluszek już ma?
-Nie uwierzysz... - zatrzymał swoje ruchy i popatrzył się na mnie.
-No mów.
-Cztery miesiące. - Harry otworzył ze zdziwienia szerzej oczy.
-Ale jak to? Nie powinnaś przytyć, lub przynajmniej trochę nie powinno widać ci brzuszka?
-Lekarze powiedzieli, że dzidziuś ułożył się pod moimi żebrami, ale nie ma się o co martwić.
- pocałowałam go w usta. Widziałam po jego minie, że nad czymś się intensywnie zastanawia.
-Czekaj, czekaj, jak ty jesteś już w czwartym miesiącu, a przez ten cały czas paliłaś i piłaś, nawet dość sporą ilość alkoholu, to czy z dzieckiem wszystko dobrze. - nagle nabrał poważnej miny i podniósł się do pozycji siedzącej. Trochę się nad tym zastanowiłam i sięgnęłam po telefon. Widziałam, że Hazz patrzy z zaciekawieniem, co ja wyprawiam. Odszukałam w spisie połączeń numeru do mojej ginekolog. Pomimo, że było już dawno po 20, ja i tak do niej zadzwoniłam.
-Dobry wieczór, przepraszam za późną porę, ale ciachałbym się umówić na wizytę. - powiedziałam do telefonu od razu, gdy usłyszałam "witam".
-Mogę dla pani znaleźć wolną chwilę nawet jutro, jeśli jest to bardzo ważne. - usłyszałam głos po drugiej stronie. Uzgodniłyśmy godzinę i nasza rozmowa się skończyła.
-Więc dowiemy się jutro, czy jest wszystko dobrze. - powiedziałam. Byłam bardzo zmartwiona. Już raz poroniłam i nie mam zamiaru tego powróżyć. Poczułam delikatne pocałunki na szyi, a zaraz potem na policzku. Lekko się uśmiechnęłam, gdy poczułam jak Harry ociera nosem o mój.
-Jak myślisz, maluszek powstał tego wieczoru, kiedy byliśmy w klubie i poszliśmy do łazienki? Nie mieliśmy prezerwatywy, a ktoś musiał zaspokoić twoje potrzeby. - uśmiechnął się do mnie. Mimo, że jesteśmy już tak długo razem, zarumieniłam się na samo wspomnienie tej nocy.
-Jeśli już to twoje potrzeby, a po za tym upierałeś się, że masz dobry refleks. Właśnie widać. - zaczął się śmiać, a ja razem z nim. Przyciągnął mnie do siebie i zaczął serię obściskiwania. Były to pocałunki miękkie i ciepłe. Kiedy przestaliśmy nasze usta były opuchnięte i czerwone.
-Chodź już spać. - powiedział i przytulił się. Wyłożyłam na niego nogę i oparłam głowę na jego obojczyku. Pocałował mnie ostatni raz w czubek głosy i w tej pozycji zasnęliśmy.