niedziela, 16 listopada 2014

Rozdział 13

-Obserwuję cię. - odezwał się kobiecy głos. Szybko się rozłączyłam. Po raz kolejny zadaje sobie to pytanie - Kto i po co do nas wydzwania? Tym razem ktoś się odezwał... Nie mogę ciągle żyć w strachu przed wszystkim. Usiadłam z powrotem na krześle.
-Hej, wszystko ok? - z ponownych zamysłów wyciągnął mnie głos Harry'ego.
-Tak, wszystko dobrze. - zapewniłam, uśmiechając się do niego.
-To w takim razie odpowiesz mi kto tym razem dzwonił? Wyglądałaś na przestraszoną. - zmarszczył brwi.
-Ponownie cisza. A tobie się wydawało, że się wystraszyłam. Jestem po prostu zmęczona i jedyne o czym marzę to to, żeby iść do łóżka, przytulić się do ciebie i zasnąć.
-Hmm, to w takim razie ja już skończyłem jeść i mogę spełnić twoje marzenia. - złapał mnie za dłonie i poprowadził do naszej sypialni. Pozrzucał nadmiar poduszek i koc, a ja tylko przewróciłam na niego oczami, ale nie miałam już siły odłożyć tych rzeczy na bok. Chyba nic się nie stanie jak raz nie posprzątam. Zdjęłam bluzę i skoczyłam pod miękką pościel. Po chwili poczułam ciepłe ramiona owijające się wokół moich.
-Kocham cię. - ciepły oddech niosący te słowa uwolnił w moim brzuchu stado motylków. Pomimo tego, że jesteśmy już tak długo razem, wciąż to cudowne uczucie powraca do mnie. 
-Ja ciebie też. - odpowiedziałam sennym głosem, wtulając się jeszcze bardziej w mojego męża. Moje powieki stawały się coraz cięższe, aż przysłoniły moje oczy, a ja powoli zasypiałam.
*Oczami Rose*

-Niall, musimy wreszcie z nim porozmawiać i wszystko mu wyjaśnić. - Alex od kilku godzin siedzi w swoim pokoju, obrażony na cały świat z powodu wyprowadzki Vicki. Kilka razy, nie ... Kilkanaście, bo to nie zdarzyło się tylko parę razy, próbowaliśmy do niego wejść. Niestety skończyło się na tym, że rzucał w nas wszystkim, co miał pod ręką.
-Wybacz, ale ja kolejnego siniaka wolałbym nie mieć. - odpowiedział, pokazując dwa obrzęki na swojej ręce. Prychnęłam zdenerwowana i ruszyłam w stronę pokoju mojego syna. W życiu nie widziałam, by trzylatek ustawiał sobie rodziców, jak chce. Ja na pewno nie zamierzam być pierwsza. Już bez pukania, wkroczyłam do białego pokoju. Alex leżał na łóżku z twarzą wbitą w poduszkę. Usiadłam obok niego.
-Alex, porozmawiaj ze mną... - ułożyłam dłoń na jego ramieniu, próbując opanować nerwy. Zerwał się pod wpływem mojego dotyku i odsunął na prawą stronę łóżka. Co ja się z nim będę bawić? Chwyciłam jego boki, podniosłam i usadowiłam na swoich kolanach. Próbował się wyrwać, ale jestem troszeczkę silniejsza od niego. - Posłuchaj. Ciocia nie wyprowadziła się na drugi koniec świata i będziesz się z nią często widywał. Nie ma co rozpaczać nad tym.
-Nie prawda! Ciocia i wujek się wyprowadzili i będą mieli nowe dziecko! Nie będzie miała dla mnie czasu! - wiercił się i kopał moje nogi.
-Zawsze znajdzie dla ciebie czas... - przerwał mi, tym samym wyrywając się z moich objęć. Wrócił na łóżko, wtulając się w swojego ulubionego misia. Nie wiem, jak mu wytłumaczyć to wszystko. Wstałam i wyszłam z Alex'owego królestwa. W sypialni czekał Niall, który musiał widzieć moje nieudolne tłumaczenie wymieszane z nerwami. Skarcił mnie wzrokiem i wyszedł z sypialni. Zrezygnowana udałam się do łazienki, by wziąć gorący prysznic. Nawet to nie pomogło mi odsapnąć. Kiedy znalazłam się w łóżku, a obok mnie mój mąż, nawet nie powiedział mi 'Dobranoc'. Jeden z najgorszych dni w moim życiu...
***

Obudziłam się i przetarłam leniwie oczy. Nie wyspałam się, a nerwy dnia wczorajszego odczuwam w ciągu dalszym. Odwróciłam głowę, by spojrzeć na puste miejsce obok mnie. Niall pewnie jest w kuchni. Bo przecież jak nie ma go w sypialni, ani przed telewizorem, to jest przed lodówką. Ubrałam się, uczesałam włosy i zeszłam na dół. Blondyn siedział przy stole i czytał coś na swoim telefonie.
-Dzień Dobry. - mruknęłam niepewnie.
-Zależy komu dobry. - odpowiedział sarkastycznie. Pewnie, najlepiej by było, gdyby jeszcze nasze drugie, nienarodzone dziecko się na mnie obraziło. Wywróciłam oczami i podeszłam do niego od tyłu, by położyć dłonie na jego ramionach. Zniżyłam głowę, by pocałować jego policzek, lecz tego nie zrobiłam.
-Przepraszam za to... - szepnęłam mu do ucha. Źle się z tym czułam, że tak potraktowałam Alex'a. Tylko pogorszyłam sprawę.
-Nie mnie przepraszaj, tylko naszego syna. - odpowiedział, nie reagując na mój dotyk, a to zawsze działało.
-Jak na razie, to ty jesteś na mnie najbardziej wkurzony. - westchnął zrezygnowany i odsunął trochę krzesło, pozwalając mi usiąść na jego kolanach. Jedną dłoń ułożył na moim zaokrąglonym brzuchu, a drugą mnie objął.
-Wiem, ale nie lubię kiedy tak go traktujesz. - w końcu spojrzał mi w oczy.
-Tylko, że ja już nie wiem, jak mu to wytłumaczyć, że będzie się widywał z Victorią... - jęknęłam, czując, że znowu będę musiała się zmierzyć z uporczywością mojego syna.
-Najlepiej będzie, gdy dzisiaj tam pojedziemy. Na kawę, czy coś. - zaproponował. Zgodziłam się, mówiąc, że zaraz zadzwonię do Styles'ów. Niall poszedł obudzić małego. Wyciągnęłam telefon i szybko wybrałam numer mojej przyjaciółki. Musiałam zadzwonić drugi raz, bo za pierwszym razem nikt nie odebrał.
-Halo? - usłyszałam zaspany głos Harry'ego.
-Cześć, Hazz. Obudziłam? - zaśmiałam się, bo doskonale wiedziałam, że w tym momencie gromiłby mnie wzrokiem.
-Skądże. Co twa dusza pragnie w środku nocy?
-Jest 9:30...
-No, czyli noc.
-Nie ważne. Możemy was dzisiaj odwiedzić?
-Już się stęskniliście?
-Alex najbardziej. Jak wczoraj dostał focha to zapewne do teraz go ma...
-Ale ten wasz syn jest zbuntowany. - usłyszałam śmiech po drugiej stronie słuchawki. - To wpadajcie kiedy chcecie, bo siedzimy cały dzień w domu.
-Ok, będziemy po południu. Do zobaczenia.
-Na razie. - rozłączyliśmy się i akurat do kuchni wszedł mój mąż, trzymając na rękach ospałego Alex'a.
-Cześć, synku. - uśmiechnęłam się do niego lekko. Pomachał mi tylko rączką, ziewając w między czasie. Wyciągnęłam po niego ręce, a Niall mi go podał. -Pojedziemy dzisiaj do cioci Victorii. - poinformowałam go. Od razu się rozbudził. Popatrzył na mnie swoimi dużymi oczami, w których od razu można było zauważyć radość.
-Ale fajnie! - krzyknął klaszcząc rączkami. W dobrych humorach zjedliśmy śniadanie, a po południu wybraliśmy się do naszych byłych współlokatorów.

*Oczami Victorii*

-Alcio! - uśmiechnęłam się promiennie, kiedy tylko zobaczyłam małego chłopca biegnącego w moją stronę. Kucnęłam przed nim i mocno przytuliłam. Nie widziałam go jeden dzień, a tak bardzo się za nim stęskniłam. Przywitałam się również z Rosalie i Niall'em, a potem usiedliśmy w salonie, by porozmawiać. Alex nie odstępował mnie nawet na krok. Cały czas mnie zagadywał. Kochane dziecko.

***

-Rose, chodź ze mną do kuchni, pomożesz mi. - powiedziałam stojąc w drzwiach salonu. Ruszyła się z kanapy i pomaszerowała za mną do kuchni.
-W czym ci mam pomóc? - zapytała, opierając się o krawędź blatu. Zamyśliłam się chwilę, bo nie wołałam jej tutaj po rzeczywistą pomoc, tylko chciałam z nią porozmawiać.
-Mam problem... - zaczęłam, w myślach próbując ułożyć sobie wszystko, co mam jej powiedzieć.
-Jaki? - ponagliła mnie.
-Suzie wie, że się przeprowadziliśmy i wie gdzie teraz mieszkamy...

2 komentarze: