poniedziałek, 13 października 2014

Zawieszenie bloga.

Hej!
Na początku wielkie, WIELKIE, W-I-E-L-K-I-E podziękowania za 2000 tysiące wyświetleń! Jesteście niesamowici! Dziękujemy, skarby!
A teraz druga wiadomość...
Przychodzimy do Was ze smutną nowiną, a mianowicie chcemy poinformować, że zawieszamy bloga. Jak na razie na czas nieokreślony. Kiedy wróci nam wena, obmyślimy, co tak naprawdę chcemy zrobić z naszymi bohaterami - rozdziały zaczną się pojawiać.
Nie wiemy kiedy do Was wrócimy. Może to być tydzień, dwa, a może nawet miesiąc, czego osobiście byśmy nie chciały.
Bardzo Was przepraszamy i postaramy się naprawić zaistniałą sytuację, jak najszybciej będzie to możliwe.

Kochamy Was!
Do zobaczenia, M&W

niedziela, 5 października 2014

Rozdział 11

-Tymi nabojami pozbawiłam ich życia. - wskazała na nie. - Mam również czwarty, który nie jest zniszczony. - spojrzała w moje oczy. Przeszywała mnie swoim zimnym wzrokiem. - Zostawiłaś mnie, a potem sprzedałaś wszystko policji. Sąd obarczył mnie dożywociem, ale ja i tak sobie poradziłam. Nic nie jest mnie w stanie powstrzymać. Zabiłam masę ludzi, by się teraz tutaj znaleźć. - tłumaczyła, nie odrywając ode mnie wzroku. Ja również nie mogłam przestać się patrzyć, bo byłam sparaliżowana. Zaraz mnie zabije. Wiedziałam, że to się dla mnie źle skończy. Jeżeli jej nie pomogę, to ona prędzej, czy później mnie znajdzie i rozprawi ze mną.
-T-to nie j-ja... - szepnęłam płaczliwym głosem. W kącikach oczu zaczęły zbierać się łzy, których nie byłam w stanie powstrzymać, by nie spłynęły po moich policzkach. Dziewczyna się tylko zaśmiała. Podniosła pistolet i na moich oczach przeładowała go, a później wycelowała we mnie. - Przysięgam. - pisnęłam, zamykając w tym samym czasie oczy. Przygotowywałam się na ból, a następnie szybką śmierć, lecz minutę później, dalej nic nie czułam. Otworzyłam zapłakane oczy i rozejrzałam się dookoła. Suzie nigdzie nie było. Zniknęła, tak po prostu. Kiedy upewniłam się, że jej nie ma, ruszyłam biegiem do domu. Nie obchodziło mnie to, że jestem w ciąży i nie mogę się przemęczać fizycznie. I tak jestem już wykończona psychicznie. Dobiegłam do domu i chwyciłam za klamkę. Były zamknięte, więc zaczęłam szarpać i dobijać się do środka. Chwilę potem otworzył mi zaskoczony Hazz. Nie zastanawiając się, jak wyglądam, rzuciłam się na jego szyję i zaczęłam jeszcze bardziej płakać. Byłam przerażona.
-Vicki, co się stało? - zapytał zamykając drzwi, ale nie puszczając mnie ze swoich objęć.
-Suzie... - tylko tyle udało mi się powiedzieć.
-Co Suzie? - dopytywał.
-Ona... Ona próbowała mnie zabić za to, że policja ją złapała. Myśli, że to ja ją wrobiłam. - schowałam twarz w zagłębieniu jego szyi, próbując się uspokoić, lecz na marne. - Harry, proszę. Wyprowadźmy się stąd, jak najdalej. - sama nie wierzyłam w to, co właśnie powiedziałam. Nie panowałam nad tym, co robię. Zaskoczony spojrzał na mnie.
-Jutro o tym pomyślimy. Teraz musisz się położyć.

*Oczami Harry'ego*

To, co się wczoraj wydarzyło, zamęcza mnie od samego rana. Ciągle o tym myślę. Jakim cudem ona nas znalazła? Trochę jest to nie do przyjęcia, jak dla mnie.
-Dzień dobry. - ziewnęła zaspana Rose, wchodząc do kuchni, by napić się porannej kawy.
-Nie wiem, czy taki dobry. - mruknąłem zmieszany. Zatrzymała się w miejscu i spojrzała na mnie.
-Co to były za hałasy w nocy? - zapytała, wyciągając kubek z szafki.
-Victoria próbowała dostać się do domu. - odpowiedziałem, przerzucając kolejną kartkę gazety.
-Nie mogła zrobić tego ciszej? - jęknęła niezadowolona. Nie odpowiedziałem, tylko zostawiłem temat w spokoju. Wiem, że powinienem jej o wszystkim powiedzieć, ale najpierw zajmę się moją żoną i znalezieniem dla nas bezpiecznego miejsca na tym pieprzonym świecie.

*Południe*

Poczułem małe, zimne dłonie na moim karku. Wyprostowałem się na moim fotelu i uniosłem głowę, by zobaczyć Victorię. Miała podpuchnięte oczy i policzki. Była blada, zmęczona. Odwróciłem się do niej przodem, a następnie pociągnąłem jej biodra w swoją stronę tak, że usiadła mi na kolanach. Przytuliła się do mnie mocno, dalej pozostając cichą.
-Vicki... - pogłaskałem jej plecy. Mruknęła coś w stylu "Słucham". - Znalazłem dla nas nowy dom. - poinformowałem dziewczynę. Odsunęła się na parę centymetrów.
-Gdzie? - pokazałem jej dom, który znajduje się po drugiej stronie miasta. Dzielnica jest spokojniejsza, ponieważ to jest sam skaj Londynu. Posiadłość jest niewielka, ma tylko dwie sypialnie, kuchnię, łazienkę oraz salon. Z tyłu znajduje się niewielki ogród z tarasem. Spodobało się jej, dlatego zadzwoniłem do agenta nieruchomości i umówiłem nas na spotkanie jutro o 15:00. Cieszyłem się, ponieważ uwolnię się od mojego brata i nie będziemy już im zaśmiecali życia naszą obecnością. Będę miał również moją żonę na wyłączność. Z drugiej strony, martwię się. Boję się, że skoro ona wróciła, mojej Vicki może stać się krzywda. Pomimo tego, że wiem co robię, czuję się zagubiony.


*Oczami Victorii*

Nie jestem pewna tej przeprowadzki. Ugh, niczego nie jestem pewna. Od wczoraj boję się nawet własnego domu. Najchętniej to zakopałabym się w kołdrze i tam została już na zawsze.
-Ciocia, pobawisz się ze mną? - poczułam małą rączkę, na swoim kolanie. Spojrzałam w dól, na Alex'a i lekko się do niego uśmiechnęłam.
-A co powiesz na to, że wujek się z tobą pobawi? - Harry wziął go na ręce.
-Tak! - maluch zaklaskał szczęśliwe. Poszli razem do pokoju Horan'a, a ja zostałam sama. Tylko na chwilę, ponieważ dołączyła do mnie Rosalie.
-Może wspólny wypad na miasto? - zaproponowała. Zastanawiałam się chwilę nad tym i byłam gotowa odmówić, lecz w ostatniej chwili zmieniłam zdanie.
-Jasne. - uśmiechnęłam się. Będąc z moją przyjaciółką, nie powinnam się tak bać. W końcu będzie z nią o wiele raźniej. Ubrałyśmy się, ogłosiłyśmy chłopakom naszą nieobecność na najbliższe kilka godzin i wyszłyśmy z domu. Zaparkowałyśmy w centrum. Zwiedzałyśmy wiele sklepów, drogerii. Byłyśmy w kawiarni, gdzie kupiłyśmy naszą ulubioną, gorącą czekoladę z piankami. Nie chciałyśmy bezczynnie siedzieć, dlatego udałyśmy się na spacer. Szłyśmy wzdłuż rzeki Tamizy, co jakiś czas upijając łyk gorącego napoju, zakupionego w Starbucks'ie.
-Wyprowadzamy się z Harry'm.- wypaliłam w momencie, kiedy nastała cisza. Brunetka spojrzała na mnie zaszokowana. Wiedziała, że nie chcę się wyprowadzać od nich.
-Dlaczego? - widać, że nie była zadowolona z tej decyzji. Lubimy ze sobą mieszkać, więc rozstanie na pewno będzie ciężkie.
-Musimy was zostawić w spokoju. Jesteście pełną rodziną, a my niepotrzebnie zabieramy wam czas i miejsce. - skłamałam. Wiem, że Rose nigdy nie miała nic przeciwko nam i chciała byśmy mieszkali razem. Jak na razie nie chcę jej mówić o Suz.
-Błagam cię, dziewczyno. Już tyle razy przerabiałyśmy ten temat... - westchnęła zrezygnowana.
-Wiem, ale...
-Ale co?
-Suzie wróciła.

_________________________________________

Hej!
Od razu chcemy was bardzo, ale to bardzo przeprosić. Rozdział nie pojawił się tydzień, w ogóle są krótkie i aż mózg urywa... Następny rozdział zapewne też nie pojawi się zbyt szybko, ale to wynika z braku czasu :/
Mamy nadzieję, że jeszcze chce się komuś to czytać, a jeżeli tak, to zapraszamy na kolejne rozdziały :)
Do zobaczenia, kochani!   M&W